MAMA WAMPIRA
LUDWIK - (Przychodzi z kwiatami) Pani Jadziuuu! Pani Jadziuuu! Niech pani mi nie każe czekać. Bo mi krew się w żyłach gotuje. Ech!
IZYDOR - (wampir na chwilę wygląda z góry i się chowa)
LUDWIK - Pani Jadziuuu!
IZYDOR - (wychodzi wampir) Jam twoja Jadzia! PójdĽ! (wyciąga ręce)
LUDWIK - (uciekając) Nie, nie możesz być Jadzia. Nie mogłaś się tak zmienić.
IZYDOR - Jadzia! Kochaj mnie bez makijażu!
LUDWIK - Matko! (rzuca mu kwiaty) To dla ciebie. A teraz muszę iść.
IZYDOR - Pożegnajmy się! (łapie go)
JADZIA - (wpada matka i naparza szmatą) Darmozjadzie! Paszoł won do swojego pokoju! Nie będziesz mi tu zżerał fatyganta!
IZYDOR - Mama jeść!
JADZIA - Paszoł na miasto się nażreć. (do fatyganta) Panie Ludwiku, przepraszam za tego syna. Trudny chłopak.
LUDWIK - Co to było?! Pani Jadziu...
JADZIA - Syn! Izydor. (patrzy na kwiaty) To dla mnie?
LUDWIK - Teraz to już nie wiem. Tak jakoś romantyzm prysnął. I ja też bym... hm... prysnął. (cofa się, a dopada go Izydor) Ratunku!
JADZIA - Po co krzyczeć, panie Ludwiku... (spokojnie podchodzi i wali szmatą) To go tylko nakręca. Niech pan spokojnie siada, zaparzę herbatki, poszczebiotamy...
LUDWIK - (chce wyjść, ale Ludwik chwyta za nogę) Nie nie wychodĽ.
IZYDOR - (Izydor chwyta za nogę Ludwika) Nie, nie wychodĽ!
JADZIA - (matka naparza jak nic) Izydor, dajże człowiekowi szansę! Może ma poważne zamiary. (do Ludwika) Czyż nie?
LUDWIK - ¦miertelnie poważne. Jakby się dało to bym poleciał obrączki kupić.
JADZIA - Widzisz głupku. Tatusia byś zeżarł!
IZYDOR - Tatuś! (pyta matki) Mogę przytulić? (od razu szmatą, do tatusia) Kocham cię.
LUDWIK - O psiakrew, ale się porobiło!
JADZIA - (Izydor szaleje, matka bije) Nie mów przy nim krew! Sory Izydor! Uspokój się!
LUDWIK - Tak rozumiem, ani słowa o krwi! (znowu akcja) Oh, znowu powiedziałem krew! A niech to krew zaleje! (wycofuje się w tym czasie)
JADZIA - Izydor! Czy ty przez chwilę nie możesz być poważny?! Czy każdy kto tu przyjdzie jest workiem pełnym wiesz czego?!
IZYDOR - Mama, uciekł.
JADZIA - Ludwik! To przez ciebie! Musiałeś się tak narzucać!
IZYDOR - Przepraszam mamo. (całuje w rękę)
JADZIA - Już dobrze. Puść... puść... Izydor puść! (szarpie rękę a potem wali ścierą) Matkę wypijasz?!
IZYDOR - A kto mi zabrał Ludwika?
JADZIA - On nie był spożywczy!
IZYDOR - Ja muszę jeść! Pić!
JADZIA - A czemu nie chodzisz na miasto? Ja zawsze muszę ci zapraszać jedzenie? Nie chce ci się za kibicami poganiać? Prowadzisz łatwe życie. Jedzenie samo do ciebie nie przyjdzie.
IZYDOR - (patrzy w publikę i rusza w stronę widzki)
JADZIA - Izydor, nie. (wampir startuje do kobiety z widowni, matka rzuca jej szmatę, Izydor prowokuje do bicia, jak dostaje to ucieka i atakuje kogoś innego)
JADZIA - Doigrałeś się! (zza pleców wyciąga 2 szmaty i rusza do ataku)
KONIEC
Autor - J.Kołaczkowska, D.Kamys, Wł.Sikora
stronę opracowali: Aśka Kołaczkowska i Michał Włodarczyk